Witam, od pewnego czasu (listopad, grudzień 2015) mam krwawienie z części odbytu. Nie jest to związane z miesiączkami itd. W grudniu często bolał mnie brzuch, nie było istotne co zjadłam, zawsze... Poszłam po 2h do toalety i polała się masa krwi z części odbytu, myślałam, że to biegunka, ale nie, cała toaleta w czerwieni. Troszkę się przestraszyłam, ale po "wypróżnieniu" tego wieczoru jakoś mi to przeszło.. oczywiście pobolewał mnie dalej brzuch, czasem czułam kłucie w prawym dole brzucha i bóle w okolicy pępka. Pojawiały się przerwy w oddawaniu stolca np. na jeden dzień, drugiego dnia już dwa wyróżnienia i tak co jakiś czas scenariusz się powtarzał. Mój stolec nie jest jednolity czy też w całości wygląda jak orzeszki... w ogóle nie są połączone w masę kałową, tylko takie pojedyncze kulki (nie wiem jak to wytłumaczyć).
Co się okazało. Poszłam do lekarza 21 stycznia 2016, jak już mi to troszkę przeszło i badanie per rectum nic nie wykazało. Lekarz powiedział: proszę przyjść, jak będzie Pani w tym danym momencie krwawiła... (no raczej jest to niemożliwe, bo musiałby być ze mną w toalecie, bo jak wychodzę, to nie ma krwawienia). Podobno nie stwierdził nieprawidłowości.
Otóż wczoraj bolał mnie brzuch, ale przy oddawaniu stolca czułam jak mnie piecze odbyt.. pojawiła się krew, ale bardzo malutko, przy dotknięciu papierem odbytu widoczna była na papierze świeża, naprawdę może z parę malusieńkich kropelek...
W wakacje 2014 miałam kolonoskopię i endoskopię i wszystko było okej (było to wykonywane z powodu sporego ubytku żelaza, o ponad połowę niż wynosiła granica minimalna).
Moje pytanie brzmi: co mogę zrobić? W zasadzie nic mi nie dolega. Mam 23 lata, nie współżyję, nie mam dzieci.