4 lata temu pojawiły się zmiany skórne - wystąpiły na twarzy (szczególnie na policzkach, brodzie i czole). Od tamtego czasu byłam leczona dermatologicznie antybiotykami: Tetracyklina - 6 miesięcy i Tetralysal - 3 miesiące. Bez wykonania wymazu skórnego stopniowo diagnozowano: późny trądzik, rumień i trądzik różowaty. Stosowałam przy tym masę kremów m. in. Rozex, Epiduo, Aknemycin, Skinoren, Duac oraz maści robionych na bazie neomycyny, pasty zinci i metronidazolu.
Przerwałam kurację, ponieważ chciałam zajść w ciążę i... udało się. :-)
W okresie ciąży zmiany skórne znacznie się złagodziły, ale już 4 miesiące po porodzie problemy wrócił nasilony. Dermatolog znów zdiagnozował trądzik, ale tym razem załamał ręce, gdyż karmię piersią i stwierdził, że nie mogę nic stosować. Zdeterminowana zrobiłam wymaz "na własną rękę" i okazało się, że noszę w sobie gronkowca "Staphylococcus epidermidis".
Co mam teraz zrobić? Czy można go jakoś wyleczyć? Boje się, że zarażę maleństwo.