Od dłuższego czasu mam pewien problem. Ogólnie, czy z nadwagą, czy z prawidłową wagą, zawsze było u mnie widać żyły w trzech miejscach: dłonie, stopy i pod oczami. Zawsze były uwypuklone, co prawda wieczorem były najbardziej widoczne (na stopach średnica "na oko" ok 6mm), ale nie zwracałam na to uwagi, bo stwierdziłam, że "pewnie po prostu tak mam". Mój problem pojawił się wraz z zauważeniem kolejnych żył na innych partiach ciała. Nie, to nie tak, że ich wcześniej nie zauważyłam. Wtedy nie były w ogóle widoczne. Nawet po utracie wagi. Rozprzestrzeniały się stopniowo, od stóp w górę, od dłoni wzdłuż ramion, od oczu w dół. Ale nie robiłam z tym nic. Zaczęłam się tym przejmować jakieś 3 tygodnie temu, kiedy pojawiły się również na biuście. Na obu piersiach widać 3 żyły, z czego jedna przebiega po otoczce i jest mocno uwypuklona i - możliwe, że przez kolor otoczki - sina. Żyły biegną od barków do biustu. Miejsca w zgięciu łokciowym stały się rajem dla pielęgniarek. Moje oczy wyglądają koszmarnie: oczy sine od kącików aż po skronie. Czasami też sinieje mi skóra na przegrodzie nosowej. Widoczność żył często nasila się po wysiłku, dodatkowo też puchną mi łydki. Często (nie zawsze) szczególnie widoczne są kiedy poczuję się słabo, wtedy też odrobinę sinieją mi paznokcie. Gorzej znoszę wysiłek fizyczny, nawet minuta ćwiczeń wywołuje u mnie kołatanie serca. Gorzej znoszę zimno oraz ciepło. Mam osłabione nogi, od jakiegoś czasu nieco większym wysiłkiem jest dla mnie wchodzenie po schodach, czy spieszenie się na autobus (dzisiaj miałam wrażenie, że zaraz stracę czucie w nogach). Przez święta nie żałowałam sobie jedzenia i po tygodniu wchodząc na wagę zakładałam (jak na moje standardy, endomorfik), że przytyłam jakieś 3-4 kilo (moja aktualna waga 56 kg przy wzroście 163 - czasami waha się do 55). Po tygodniu obżarstwa ważyłam poniżej 55. Znowu spotykam się z "mroczkami" czy czarnym obrazem przed oczami, jak tylko zmienię pozycję (z leżącej/siedzącej/pochyłej na stojącą), towarzyszą mi wtedy również mocne zawroty głowy. Ale trwają chwilę. Ostatni raz z zawrotami i "czarnym obrazem" zmagałam się latem, ale wtedy towarzyszył mi nieustanny ból brzucha oraz problemy miesiączkowe. Problemy miesiączkowe trwają do teraz. Żyły zanikają wraz z dłuższym odpoczynkiem, czasami nawet nie ma po nich śladu. Pojawiają się nawet po zwykłym wstaniu z łóżka. Czym może być to spowodowane?
Planowałam wybrać się na badania hormonalne, a w sprawie tego nieestetycznego wyglądu - do kardiologa.
(jeśli będzie to ważne - moje zaburzenia miesiączkowania polegają na tym, że raz czekam za długo (ponad miesiąc), a raz przychodzą za szybko (dwa razy w ciągu jednego miesiąca), raz trwają krótko (3 dni) raz długo (8 dni), gdzie u mnie z reguły trwały 5 dni, po 5 dniach, czyli 6 dnia, pojawiają się brązowe plamy, przypominające zabarwioną wodę, nie śluz, trwające od dnia do 5. Miesiączki bywają bardzo bolesne, a kłujący ból w jajnikach bywa aż nazbyt dokuczliwy. Często tym plamieniom towarzyszy nieprzyjemny zapach, mocniejszy niż ten przysłowiowy "rybi" w czasie miesiączki. Ostatni mój okres (29 grudnia) trwał 5 dni, a 6 znowu to plamienie trwające chwile. Ból był na tyle mocny, że budził mdłości, a krwawienie wyglądało dość dziwnie - 2 dni duża ilość skrzepów (zawsze miałam skrzepy krwi w miesiączce, ale w mniejszych ilościach i przez cały okres), a reszta miesiączki zwyczajna żywa krew, której z każdym dniem było coraz mniej)