Witam serdecznie. Jestem kobietą w wieku 40l odkąd pamiętam zawsze bolały mnie plecy. Mniej lub bardziej ale zawsze. Tłumaczyli mi gdy byłam dzieckiem przedźwignęłam się albo źle spałam. W szkole podstawowej na lekcjach wf byłam aktywna, nie lubiłam jedynie biegu na czas, bolało mnie w piersi, czułam że wypluwam płuca i drętwiały mi ręce. Poza tym wszystko było Ok. Jeździłam na łyżwach, wrotkach, rowerze, skakałam w "gumę" wspinałam się na drzewa. W tamtych czasach my jako dzieci inaczej spędzaliśmy wolny czas. Uwielbiałam pływać, dziwiłam się jednak dlaczego bolą mnie plecy gdy płynę żabką ale szybko nauczyłam się pływać , a raczej leżeć na plecach. Lata mijały i nikt nie zatroszczył się by zbadać mnie dokładnie. Wyglądałam zdrowo, rosłam dosłownie jak na drożdżach i nikt nie przejmował się moim kręgosłupem, a ja przywykłam do lekkiego bólu. W wieku 30 lat ból się nasilił, miałam też duszności i wciąż drętwiały mi ręce. Poszłam do lekarza. Doktor stwierdził że to choroba zawodowa bo pracowałam wówczas jako szwaczka i nie zlecił konkretnych badań na kręgosłup. Odnośnie duszności leczyli mnie na arytmie serca. Teraz zwijam się z bólu. Ostatnie badanie rtg sugeruje przebytą chorobę Scheuermanna i wtórne zmiany degeneracyjne. Drobne guzki Schmorola itd.Boli jak cholera, a pierwsza wizyta u ortopedy dopiero 15 lipca.Boję się o siebie, pomóżcie i podpowiedzcie dobrą radą. Bardzo PROSZĘ
Pozdrawiam Agnieszka